VW chrobák 2011
Moderator: Renifer
Re: VW chrobák 2011
czekamy na relacje i zdjecia
Re: VW chrobák 2011
dzieki za zlot , bylo deszczowo ale wesolo sroga podroz w deszczu ale na szczescie obylo sie bez wiekszych awarii
[img]http://img386.imageshack.us/img386/747/banerekvw.jpg[/img]
Re: VW chrobák 2011
Witam! Pierwszy post, ale nie ostatni Było naprawdę przyjemnie. Nie dość, że atmosfera genialna, moc ludzi obcojęzycznych, to i autek i to ładnych autek w brud!! Za rok też będziemy, ale już chrobakiem i mam nadzieję na większą frekwencję z PL i ładną pogodę
Re: VW chrobák 2011
Generalnie zlot udany
Pogoda byla kiepskim kompanem.
Wszystko zaczelo sie od planow wyjazdu o 14 hehe, jak to zwykle bywa nieco sie opoznilo.
Urlop zalatwiony, wszystkie zabawki poskladane, lista pokreslona, niby gotowe.
I jest cynk ze ktos nie wyrobi, ok, poczekamy.
Pojechalismy z Mery do Wiecha po tobolki.
Tam tez chwile to zajelo, w koncu jednak ruszamy.
Kierunek stacja paliw zalane do odbicia 37L stan licznika xx850km
Standardowo parking Praktikera juz na nas czekal, drobne korekty zakupowe i czekamy juz tylko na Eska.
Z otchlani rzeszowskich korkow wylania sie czarna bestia i z hukiem zajmuje miejscowke obok Wycierucha.
Jazdy nie bedzie, cos stuka w kole.
Szyba akcja na plycie parkingu, dokrecenie kontry, niby lepiej - ruszamy.
Dochodzi 17-ta, korki masakryczne, odbijamy skrotem przez Zwieczyce, po wyjechaniu z labiryntu malych drozek, wpadamy na glowna i tniemy do Dukli.
Trasa nawet szybko minela, muza przyjemnie umilala podroz.
W koncu docieramy do Zacha, troche zniecierpliwiony ale klimat juz jest OK.
Ojro w kieszeni, SK przed nami.
Niestety deszcz sie zabral z nami jako pasazer na gape i towarzyszyl nam przez cala droge.
Szybko sie sciemnilo, oznakowanie tez kiepsko bylo widac.
Jeden zly skret i wyladowalismy w Michalovcach czy jakos tak
Wiechu z Zachem studiowali mape, kogos popytali, nawrotka pod policja i juz po korekcie na wlasciwej trasie zmierzamy do celu.
Przez przypadek zauwazony szyld doprowadza nas pod hotel, gdzie juz czesc zaparkowanych garbow utwierdza nas ze podrozy juz koniec.
Jestesmy w Zemplinskiej Siroce (Siroka)
Deszcz niestety nadal jest nieodlacznym elementem zabawy. Coz, idziemy sie zarejestrowac.
Witamy sie z Martinem, wskazal nam wejscie i sie rozpakowalismy.
U mnie okazalo sie ze mam szczelna podloge.... wszystko co sie wlalo to stalo, a dywaniki w wodzie
Musze to ogarnac.
Hotel taki troche jak PRL, ale po zarejestrowaniu idziemy dalej.
Dostalem numer 39, pozniej gdzies widzialem na zlocie 42, nie wiem czy wiele wiecej bylo.
Pokoje bez szalu, ale grunt ze jest gdzie spac, na glowe nie leje, jest cieplo, jest lazienka z prysznicem.
Wiecej nie trzeba
Za chwile ciag dalszy
Pogoda byla kiepskim kompanem.
Wszystko zaczelo sie od planow wyjazdu o 14 hehe, jak to zwykle bywa nieco sie opoznilo.
Urlop zalatwiony, wszystkie zabawki poskladane, lista pokreslona, niby gotowe.
I jest cynk ze ktos nie wyrobi, ok, poczekamy.
Pojechalismy z Mery do Wiecha po tobolki.
Tam tez chwile to zajelo, w koncu jednak ruszamy.
Kierunek stacja paliw zalane do odbicia 37L stan licznika xx850km
Standardowo parking Praktikera juz na nas czekal, drobne korekty zakupowe i czekamy juz tylko na Eska.
Z otchlani rzeszowskich korkow wylania sie czarna bestia i z hukiem zajmuje miejscowke obok Wycierucha.
Jazdy nie bedzie, cos stuka w kole.
Szyba akcja na plycie parkingu, dokrecenie kontry, niby lepiej - ruszamy.
Dochodzi 17-ta, korki masakryczne, odbijamy skrotem przez Zwieczyce, po wyjechaniu z labiryntu malych drozek, wpadamy na glowna i tniemy do Dukli.
Trasa nawet szybko minela, muza przyjemnie umilala podroz.
W koncu docieramy do Zacha, troche zniecierpliwiony ale klimat juz jest OK.
Ojro w kieszeni, SK przed nami.
Niestety deszcz sie zabral z nami jako pasazer na gape i towarzyszyl nam przez cala droge.
Szybko sie sciemnilo, oznakowanie tez kiepsko bylo widac.
Jeden zly skret i wyladowalismy w Michalovcach czy jakos tak
Wiechu z Zachem studiowali mape, kogos popytali, nawrotka pod policja i juz po korekcie na wlasciwej trasie zmierzamy do celu.
Przez przypadek zauwazony szyld doprowadza nas pod hotel, gdzie juz czesc zaparkowanych garbow utwierdza nas ze podrozy juz koniec.
Jestesmy w Zemplinskiej Siroce (Siroka)
Deszcz niestety nadal jest nieodlacznym elementem zabawy. Coz, idziemy sie zarejestrowac.
Witamy sie z Martinem, wskazal nam wejscie i sie rozpakowalismy.
U mnie okazalo sie ze mam szczelna podloge.... wszystko co sie wlalo to stalo, a dywaniki w wodzie
Musze to ogarnac.
Hotel taki troche jak PRL, ale po zarejestrowaniu idziemy dalej.
Dostalem numer 39, pozniej gdzies widzialem na zlocie 42, nie wiem czy wiele wiecej bylo.
Pokoje bez szalu, ale grunt ze jest gdzie spac, na glowe nie leje, jest cieplo, jest lazienka z prysznicem.
Wiecej nie trzeba
Za chwile ciag dalszy
Nigdy nie kupuj chińszczyzny (chyba że chodzi o żarcie)
Re: VW chrobák 2011
Generalnie po takiej trasie kazdy byl glodny, a ze we wjazdowce byly rozne kupony, tak gulasz wydal sie swietnym pomyslem.
Bylo dosc pozno, wiec trudno tez bylo o trzezwa osobe z tubylcow
Jakims sposobem udalo nas sie skierowac w strone wielkiego gara.
Padajacy deszcz skutecznie go ochlodzil, jednak pozostaly w nim gulasz smakowal i tak wysmienicie.
Wieczor spedzielismy poczatkowo w stolowce, potem przenieslismy sie pod zadaszenie.
Wieczor uplynal na lamaniu barier jezykowych, spozywaniu i jakichs piosenkach.
Nie dane bylo imprezowac do rana, albowiem juz o poranku szykowana byla parada.
Czas spac.
8 rano, Slowacy i pozostali szykuja sie na wyjazd
Wolniutko, pare km i w koncu dotaczamy sie na parking pod centrum handlowym.
Deszcze nieustannie testuje u kazdego wycieraczki
W takim barze open-space mozna bylo zrealizowac kupony na sniadanie.
Potem byl czas wolny, choc trudno go bylo wykorzystac w strugach deszczu.
Zwiedzilismy centrum z witrynami.
Na dole jakis mini zespol cos pogrywal, czasem padal cien czy aby na pewno on gral
Ale muzyka grala i wypelniala kiepska aure.
Jak pamietam o 11:00 Martin zapowiedzial slalom po parkingu.
Po bokach byly ustawione nasz pojazdy, co wg mnie bylo kiepskim pomyslem, tymbardzije ze nawierzchnia byla mokra a deszczu przybywalo.
Sporo ludzi wzielo udzial, nasz reprezentant Zach zajal miejsce w pierwszej trojce
Bylo kilka kategorii dotyczacych typow, a nie pojemnosci.
Zwiedzilismy pobliski Kaufland i akurat postoj na parkingu dobiegal konca.
Wracajac minelismy nasz hotel i pomknelismy prosto, przeciez organizator w planie mial jeszcze Morske Oko.
30km parady, czesciowo przez las, niekiedy niespodzianki na drodze w postaci duzych dziur, w koncu jednak droga sie konczy, my zas zatrzymujemy sie na parkingu.
Dalej juz tylko pieszo.
Pogoda zaczela sie klarowac jednak parasol i kurtke warto bylo wziac.
Po kilkuset metrach docieramy nad fajne,duze jezioro.
Troche mgiel, lasu, idelanie na wypoczynek, niestety jeszcze zimno.
Czesc osob, w zasadzie wiekszosc zostala w okolicy mostka lub zaczelo wracac, my zas udalismy sie drozka w glab lasu.
Mialo byc na koncu cos na ksztalt bacowki... owszem bylo, tylko zakmniete.
Udalo sie nawet znalezc 3 grzyby, jednak jakos zapomnielismy by je przyrzadzic na pozniejszym grillu, to moze i lepiej
Wracalismy juz tylk na kilka aut, reszta ulotnila sie wczesniej.
Po meczacych 30 kilometrach znowu jestesmy na osrodku.
W koncu wyjrzalo slonce jest szansa na poprawe, na grilla i wreszcie lyk piwa.
Co dalej to juz w nastepnym odcinku
Bylo dosc pozno, wiec trudno tez bylo o trzezwa osobe z tubylcow
Jakims sposobem udalo nas sie skierowac w strone wielkiego gara.
Padajacy deszcz skutecznie go ochlodzil, jednak pozostaly w nim gulasz smakowal i tak wysmienicie.
Wieczor spedzielismy poczatkowo w stolowce, potem przenieslismy sie pod zadaszenie.
Wieczor uplynal na lamaniu barier jezykowych, spozywaniu i jakichs piosenkach.
Nie dane bylo imprezowac do rana, albowiem juz o poranku szykowana byla parada.
Czas spac.
8 rano, Slowacy i pozostali szykuja sie na wyjazd
Wolniutko, pare km i w koncu dotaczamy sie na parking pod centrum handlowym.
Deszcze nieustannie testuje u kazdego wycieraczki
W takim barze open-space mozna bylo zrealizowac kupony na sniadanie.
Potem byl czas wolny, choc trudno go bylo wykorzystac w strugach deszczu.
Zwiedzilismy centrum z witrynami.
Na dole jakis mini zespol cos pogrywal, czasem padal cien czy aby na pewno on gral
Ale muzyka grala i wypelniala kiepska aure.
Jak pamietam o 11:00 Martin zapowiedzial slalom po parkingu.
Po bokach byly ustawione nasz pojazdy, co wg mnie bylo kiepskim pomyslem, tymbardzije ze nawierzchnia byla mokra a deszczu przybywalo.
Sporo ludzi wzielo udzial, nasz reprezentant Zach zajal miejsce w pierwszej trojce
Bylo kilka kategorii dotyczacych typow, a nie pojemnosci.
Zwiedzilismy pobliski Kaufland i akurat postoj na parkingu dobiegal konca.
Wracajac minelismy nasz hotel i pomknelismy prosto, przeciez organizator w planie mial jeszcze Morske Oko.
30km parady, czesciowo przez las, niekiedy niespodzianki na drodze w postaci duzych dziur, w koncu jednak droga sie konczy, my zas zatrzymujemy sie na parkingu.
Dalej juz tylko pieszo.
Pogoda zaczela sie klarowac jednak parasol i kurtke warto bylo wziac.
Po kilkuset metrach docieramy nad fajne,duze jezioro.
Troche mgiel, lasu, idelanie na wypoczynek, niestety jeszcze zimno.
Czesc osob, w zasadzie wiekszosc zostala w okolicy mostka lub zaczelo wracac, my zas udalismy sie drozka w glab lasu.
Mialo byc na koncu cos na ksztalt bacowki... owszem bylo, tylko zakmniete.
Udalo sie nawet znalezc 3 grzyby, jednak jakos zapomnielismy by je przyrzadzic na pozniejszym grillu, to moze i lepiej
Wracalismy juz tylk na kilka aut, reszta ulotnila sie wczesniej.
Po meczacych 30 kilometrach znowu jestesmy na osrodku.
W koncu wyjrzalo slonce jest szansa na poprawe, na grilla i wreszcie lyk piwa.
Co dalej to juz w nastepnym odcinku
Nigdy nie kupuj chińszczyzny (chyba że chodzi o żarcie)
Re: VW chrobák 2011
Dochodzila 14.
Grill klubowy zmontowany, jakis stol rowniez sie znalazl.
Specyfiki karkowkowe i kielbasiane poprzeplatane ze specjalnie przygotowanym sosem kanapkowym smakowaly wybornie.
Udalo sie ogarnac grillowanie przy slonecznej pogodzie.
Zastanawialismy sie czy jakiejs muzy aby nie podlaczyc, ale nieopodal rozkladal sie zespol.
Tak wiec zlozylismy sie z osprzetem i jedzenia na ten czas bylo wystarczajaco.
Zar lipcowego popoludnia skutecznie schladzalo polskie i lokalne piwko.
W hotelowych pokojach atrakcji nie ma wiec, doposazeni w prowiant poszlismy pod zadaszenie.
Juz nawet nie pamietam czy zaczelo kropic w tym momencie czy nieco wczesniej.
Niedlugo zostala ogloszna dluga lista zwyciezcow konkurencji, rozdane zostaly dyplomy oraz nagrody w ksztalcie loga VW i podstawy.
Martin rowniez podziekowal osobom ktore mialy udzial w realizacji zlotu.
Kazdy z 40 kilku uczestnikow orzymal dyplom-pamiatke.
Jak to na zlotach bywa rozdane zostaly rowniez upominki: najstarszy uczestnik, najmmlodszy, najdalszy, najwierniejszy, najaktywniejszy.
Po tej czesci mozna bylo nabyc losy "Tomboli" - 1 Ojro = 3 losy.
Kupilem, szczesciu trzeba pomagac.
W miedzyczasie rozpoczal sie koncert Slowakow.
Spoko grali, rockowo, energicznie i fajnie wpadalo w ucho.
Glownie wlasne utowry choc zdarzaly sie tez dobre covery.
W koncu losowanie, trzymamy kciuki
Co chwile ktos podchodzi, numery kolejne padaja, tylko nasze jakies zepsute czy co
W koncu wolaja, niby moj, ale kolor nie ten.
Mialem pomaranczowy, wolali zolty, Wiech wzial i poszedl ... i zgarnal gadzet
Nastepny numer, a tu kolejny numer to moj wiec tym razem poszedlem ja.
I tak oto wygralem apteczke, ktorej zapomnialem kupic jeszcze w Polsce , hehe.
Gdzies Stokrotka dopadl mikrofon i zaspiewal kawalek Iry "Moj dom", oczywiscie darlismy sie ze stolika razem z nim.
Zrobila sie juz ciemna noc, gdzies przy stoliku toczyly sie rozmowy, ludzie dookola zapraszali sie na zloty.
BYlismy serdecznie zapraszani do zlotu w Rumunii, zobaczymy choc pewnie pomysli sie o tym za rok.
W pokoju jeszcze muzyka wkomponowala sie w klimat i zmogl nas sen.
Niedziela byla zaskoczniem, w okolicy 8-9 godziny zostalo tylko pare garbow.
Reszta jakby ufo zabralo, nie ma, pojechali sobie, tak dziwnie, jakby sie spieszyli gdzies.
Pomijam fakt ze oczywiscie nadal padalo, taki juz urok tego miejsca.
Z hotelu wybrnelismy przed 12, akurat przestalo padac.
No to czas na grilla
Przenieslismy sie nieco wyzej, na trawie niestety zbyt mokro, grunt ze sie pali.
Jedzonko znow gornych lotow, a glod najlepsza przyprawa.
Posiedzielismy ze Stokrotkami do 14 i nadszedl czas na pozegnanie.
Zatrzymalismy sie na chwile w Michalovcach, a potem juz strzala na Barwinek.
Mojemu garbowi cos odbilo i wrocil problem z odpalaniem.
Dwukrotnie bylem pchany, ale poza tym nic wiecej nie wyszlo
Zatankowalem znowu pod korek i wyszlo idealnie 37L, trasa 540km = spalanie 6,8
Tak mniej wiecej wygladal zlot, jesli cos zapomnialem lub przekrecilem to piszcie.
Dziekuje wszystkim za udana zabawe i towarzystwo.
KONIEC
Grill klubowy zmontowany, jakis stol rowniez sie znalazl.
Specyfiki karkowkowe i kielbasiane poprzeplatane ze specjalnie przygotowanym sosem kanapkowym smakowaly wybornie.
Udalo sie ogarnac grillowanie przy slonecznej pogodzie.
Zastanawialismy sie czy jakiejs muzy aby nie podlaczyc, ale nieopodal rozkladal sie zespol.
Tak wiec zlozylismy sie z osprzetem i jedzenia na ten czas bylo wystarczajaco.
Zar lipcowego popoludnia skutecznie schladzalo polskie i lokalne piwko.
W hotelowych pokojach atrakcji nie ma wiec, doposazeni w prowiant poszlismy pod zadaszenie.
Juz nawet nie pamietam czy zaczelo kropic w tym momencie czy nieco wczesniej.
Niedlugo zostala ogloszna dluga lista zwyciezcow konkurencji, rozdane zostaly dyplomy oraz nagrody w ksztalcie loga VW i podstawy.
Martin rowniez podziekowal osobom ktore mialy udzial w realizacji zlotu.
Kazdy z 40 kilku uczestnikow orzymal dyplom-pamiatke.
Jak to na zlotach bywa rozdane zostaly rowniez upominki: najstarszy uczestnik, najmmlodszy, najdalszy, najwierniejszy, najaktywniejszy.
Po tej czesci mozna bylo nabyc losy "Tomboli" - 1 Ojro = 3 losy.
Kupilem, szczesciu trzeba pomagac.
W miedzyczasie rozpoczal sie koncert Slowakow.
Spoko grali, rockowo, energicznie i fajnie wpadalo w ucho.
Glownie wlasne utowry choc zdarzaly sie tez dobre covery.
W koncu losowanie, trzymamy kciuki
Co chwile ktos podchodzi, numery kolejne padaja, tylko nasze jakies zepsute czy co
W koncu wolaja, niby moj, ale kolor nie ten.
Mialem pomaranczowy, wolali zolty, Wiech wzial i poszedl ... i zgarnal gadzet
Nastepny numer, a tu kolejny numer to moj wiec tym razem poszedlem ja.
I tak oto wygralem apteczke, ktorej zapomnialem kupic jeszcze w Polsce , hehe.
Gdzies Stokrotka dopadl mikrofon i zaspiewal kawalek Iry "Moj dom", oczywiscie darlismy sie ze stolika razem z nim.
Zrobila sie juz ciemna noc, gdzies przy stoliku toczyly sie rozmowy, ludzie dookola zapraszali sie na zloty.
BYlismy serdecznie zapraszani do zlotu w Rumunii, zobaczymy choc pewnie pomysli sie o tym za rok.
W pokoju jeszcze muzyka wkomponowala sie w klimat i zmogl nas sen.
Niedziela byla zaskoczniem, w okolicy 8-9 godziny zostalo tylko pare garbow.
Reszta jakby ufo zabralo, nie ma, pojechali sobie, tak dziwnie, jakby sie spieszyli gdzies.
Pomijam fakt ze oczywiscie nadal padalo, taki juz urok tego miejsca.
Z hotelu wybrnelismy przed 12, akurat przestalo padac.
No to czas na grilla
Przenieslismy sie nieco wyzej, na trawie niestety zbyt mokro, grunt ze sie pali.
Jedzonko znow gornych lotow, a glod najlepsza przyprawa.
Posiedzielismy ze Stokrotkami do 14 i nadszedl czas na pozegnanie.
Zatrzymalismy sie na chwile w Michalovcach, a potem juz strzala na Barwinek.
Mojemu garbowi cos odbilo i wrocil problem z odpalaniem.
Dwukrotnie bylem pchany, ale poza tym nic wiecej nie wyszlo
Zatankowalem znowu pod korek i wyszlo idealnie 37L, trasa 540km = spalanie 6,8
Tak mniej wiecej wygladal zlot, jesli cos zapomnialem lub przekrecilem to piszcie.
Dziekuje wszystkim za udana zabawe i towarzystwo.
KONIEC
Nigdy nie kupuj chińszczyzny (chyba że chodzi o żarcie)
Re: VW chrobák 2011
Pierwsze zdjecia w galerii - szukac w odpowiednim dziale.
Wiechu czekamy i na Twoje, moga byc nawet te z 2009, 2010, i 2011 tez nie pogardzimy
Wiechu czekamy i na Twoje, moga byc nawet te z 2009, 2010, i 2011 tez nie pogardzimy
Nigdy nie kupuj chińszczyzny (chyba że chodzi o żarcie)
Re: VW chrobák 2011
Scoot calkiem ciakwe spalanie wyszlo jakie srednie predkosci ?
Re: VW chrobák 2011
TO JEST RELACJA ! DZIĘKI. Szkoda że nie byłem hehe
F**K NEW CARS - DRIVE OLD SCHOOL (o\ | /o)
Re: VW chrobák 2011
Dzieki
Predkosci 70-90.
Sporadycznie wiecej, ale bez szalu.
Predkosci 70-90.
Sporadycznie wiecej, ale bez szalu.
Nigdy nie kupuj chińszczyzny (chyba że chodzi o żarcie)
Re: VW chrobák 2011
hej! Scooty.. fajna relacaja
poza tym..
dziekuje podkarpackiemu Kafer Klubowi obecnemu na tym zlocie za : pomoc w odnalezieniu hotelu, towarzyszenie przy Irze i za poczestunek przy grillu oraz za mile spedzone wspolnie chwile
ja wrocilem dzien wczesniej niz planowałem... bo hotel i miejsce bez Garbusow i na trzezwo było nie do przyjecia ) teraz jestem w Bobowej i pozdrawiam was goraco
do zobaczenia w Cisnej i Proszowkach
artek
poza tym..
dziekuje podkarpackiemu Kafer Klubowi obecnemu na tym zlocie za : pomoc w odnalezieniu hotelu, towarzyszenie przy Irze i za poczestunek przy grillu oraz za mile spedzone wspolnie chwile
ja wrocilem dzien wczesniej niz planowałem... bo hotel i miejsce bez Garbusow i na trzezwo było nie do przyjecia ) teraz jestem w Bobowej i pozdrawiam was goraco
do zobaczenia w Cisnej i Proszowkach
artek
Re: VW chrobák 2011
hej,
zapraszam do Stokrotkowej galerii, dodałem wczoraj zdjęcia z VWCHROBAK 2011
link poniżej :
http://www.garbatastokrotka.pl/galeria/ ... mId=128597
pozdrawiam
Artek
zapraszam do Stokrotkowej galerii, dodałem wczoraj zdjęcia z VWCHROBAK 2011
link poniżej :
http://www.garbatastokrotka.pl/galeria/ ... mId=128597
pozdrawiam
Artek